czwartek, 21 maja 2015

Szkoła, papiery, wybór...

"Nauka w szkołach powinna być prowadzona w taki sposób, aby uczniowie uważali ją za cenny dar, a nie za ciężki obowiązek."


- A. Einstein 

Dawno tutaj nie pisałam.. wiem. Ostatnio w ogóle strasznie zapuściłam się w blogosferze. Jak kiedyś było to moje uzależnienie, przyjemność, oderwanie się od rzeczywistości, to teraz kompletnie nie mogę zmotywować się do pisania. Teraz w tym pomógł mi trochę nowy szablon. Tak kombinowałam i stwierdziłam, że zmienię wygląd. Osobiście jestem z niego zadowolona, bo dodaje kolorów, których powinno być dużo wiosną jak i latem.


Wracając do dzisiejszego tematu. Bardzo chciałam poruszyć akurat ten, który pewnie nęka wszystkich gimnazjalistów, którzy teraz kończą trzecią klasę. Sama jestem taką osobą i strasznie zazdroszczę tym, którzy wiedzą, gdzie chcą iść i co dalej robić w swoim życiu.

Ja żadnego konkretnego pomysłu nie mam. Ostatnio przyszło mi na myśl, żeby może w przyszłości spróbować w dziennikarstwie. Uwielbiam pisać i byłaby to dla mnie praca wręcz idealna. Wymyślanie artykułów, a dodatkowo nie jeden dziennikarz ma ze swojej pracy korzyści.
Weźmy na przykład osobę, która pracuje w dziale motoryzacji.
W większym czasopiśmie, np. Auto Świat, musi napisać recenzję auta. Człowiek, który się tym zajmuje dostaje pojazd na tydzień z karta paliw i może jeździć gdzie chce, byle jak najlepiej przetestować samochód, a potem napisać świetny artykuł.
Czy to nie jest dobra praca? Moim zdaniem bardzo. To akurat ja wiem. Kiedyś taki przykład obił mi się o uszy. Czy to prawda? Wydaje mi się, że raczej tak.

Osobiście pochodzę z Poznania i od dzieciństwa w nim mieszkam. Może ktoś się orientuje, może nie, ale mam tutaj ponad trzydzieści liceum i parę technikum. Ja jednak rozglądałam się bardziej za pierwszą opcją. Jednak jak wybrać jakieś, gdy ma się taki duży wybór? Zastanawiałam się nad tym od kwietnia i za każdym razem, gdy siadałam i próbowałam coś wybrać, to chciało mi się płakać. Serio.

Dopiero od ostatnich paru dni, mniej więcej zdecydowałam się na coś. Dzisiaj pod wpływem impulsu, pojechałam zawieść wniosek, ponieważ gdy zobaczyłam na stronie naboru, że w mojej klasie, zgłosiło się już trzydzieści osób na trzydzieści dwa miejsca, to spanikowałam. Wiem, że wybiera się uczniów po ilości punktów, ale bądźmy szczerzy - im szybciej się złoży papiery, tym lepiej.

Po prawie dwumiesięcznych poszukiwaniach udało mi się wybrać szkoły. Koniec końców zdecydowałam się na:
• LO 6 humanistyczno-prawnicza
• LO 9 humanistyczna
• LO 20 dziennikarska, jako ostatnią deskę ratunku.
Ktoś jest z Poznania i wziął takie szkoły? Może okażę się, że z kimś z was wyląduje w jednej klasie.
Mam szczerą nadzieję, że uda mi się dostać do Paderka... Postanowiłam, że podjadę jeszcze raz tam i dodam klasę medialną. Lepiej mieć jeszcze jakąś możliwość, jeżeli szkoła jest dobra, prawda?

Mówi się też, że profile humanistyczne są dla osób niezdecydowanych. Niektórzy się oburzają, ale ja się z tym zgodzę, ponieważ nie wiem gdzie chce dalej iść. Mam tylko tą jedną alternatywę, ale kto wie? Może za rok mi się odwidzi? Od zawsze chciałam być projektantką wnętrz, iść na architekturę, ale no.. nie wyszło. Główny powód? MATEMATYKA - największe zło świata, jak dla mnie oczywiście. W zeszłym roku miałam czwórkę, na zeszły semestr również, a teraz niestety wychodzi mi trzy. Jestem załamana, bo gdybym jednak nie dostała się do szkoły pierwszego wyboru, to niestety w dziewiątce, matematyka będzie mi punktowana. Trzy razy dwa, to sześć. Cztery razy dwa to osiem. Osiem punktów zawsze byłoby lepsze, bo kto wie, może te dwa punkty akurat uratują mnie, żebym się dostała?

Podobnie mam z historią.. zawsze piątki, a teraz możliwe że będę mieć cztery. I właśnie za chwilę idę uczyć się na jutrzejszy sprawdzian, z którego tę piątkę muszę mieć.

Pocieszenie jest takie, że jeszcze tylko 34 dni i wakacje! Mam odliczanie w telefonie i dziwię się, jak ten czas leci. Nie dawni było dziewięćdziesiąt parę, niedawno pisałam testy gimnazjalne, a już niedługo będą wyniki, których swoją drogą strasznie się boję. Co będzie, to będzie.

A jak z wami? Wybraliście już swoje szkoły? Napiszcie w komentarzu! 

sobota, 11 października 2014

Friendship...

Hej, dzisiaj naszło mnie na takiego zwykłego posta z przemyśleniami. Czasami chyba każdy ma takie dni, kiedy myśli zbaczają na ten tor, gdzie bardziej wgłębiamy się w przemyślenia, a muzyka której słuchamy zwalnia tępo i przystosowuje się do naszego toku myśli.

Dzisiaj właśnie ja mam taki dzień i postanowiłam się z wami podzielić moimi przemyśleniami.

Chodzi mi o przyjaźń. Każdy z nas raczej ma osoby, o których można powiedzieć, że są naszymi przyjaciółmi. Mamy do nich największe zaufanie, najlepiej się dogadujemy, wspólne odpały, te same myśli i tak dalej...

Zacznijmy może od tej fałszywej przyjaźni. 
Zdarzyła się wam kiedyś taka? Mi tak. I to jeszcze nie dawno. Dziewczyna, z którą spędzałam swój wolny czas zamieniła się w zupełnie obcą dla mnie osobę. Wszystko zdarzyło się z dnia na dzień i do dzisiaj nie wiem o co poszło. W czerwcu rzuciła "focha" i przestała się do mnie odzywać. Pod koniec roku szkolnego, zrobiła pewną rzecz, która mnie wkurzyła, nawet nie zabolała tylko zdenerwowała. To jest już inna historia, ale odnosiłam wrażenie jakby chciała mi dopiec. Przez całe wakacje się do mnie nie odzywała. W ogóle mało co spędzałam tą przerwę z osobami z mojej klasy. Skupiłam się na spędzaniu czasu ze znajomymi z innych szkół. Zrobiłam sobie małe wolne od wszystkich znajomych ze szkoły.
No i co dalej? Każdy wie, wakacje szybko mijają i w końcu trzeba iść do szkoły. Przychodzę, nadal się do mnie nie odzywała, a ja nadal nie wiedziałam o co jej do cholery chodzi. Szczerze? Miałam to już w tyłku. To, że ona nie chciała ze mną utrzymywać kontaktu, było jej zakichanym interesem. Gdy patrzę na to wszystko z perspektywy paru miesięcy to nawet się cieszę. Zakolegowałam się z inną dziewczyną z klasy i na prawdę świetnie spędzam z nią czas! Jest sympatyczna, miła i chyba zawsze przy niej płacze ze śmiechu. Wiem, że mogę jej powiedzieć wszystko i ona nic nikomu nie wypapla.
Wracając do tej pierwszej...
Jest ona fantastycznym przykładem nieprawdziwej przyjaźni. Może ona mnie w ogóle nie uznawała jako przyjaciółkę? A szkoda, bo ja tak. Czasu jednak nie zmienię, ale nie żałuje tego co się stało...


Teraz przejdźmy do pozytywniejszej przyjaźni... Tej prawdziwej... 
Podobno mówi się, że prawdziwa przyjaźń jest wtedy kiedy te osoby znają się więcej niż 7 lat. Nigdy w to nie wierzyłam, ale co raz bardziej jestem skłonna przyznać temu rację.Moimi przyjaciółkami, które znam od bardzo dawna są Zuza i Weronika. Zuzke znam nawet od przedszkola. Przy niej zawsze czuję się swobodnie, mogę jej totalnie wszystko powiedzieć. Nigdy mnie nie zawiodła, a pomiędzy nami może była jedna taka porządniejsza kłótnia, która zresztą była parę lat temu (gdzieś 6-7 lat wcześniej). Pomimo, że chodzimy do innych szkół, nie chcę z nią tracić kontaktu. Yh.. Ostatnio bywa to słabo. Widziałyśmy się dwa miesiące temu, a nasze rozmowy są bardzo rzadkie.
Jednak taką przyjaźń bardzo trudno zerwać. Jedenaście lat przyjaźni, wspólnych chwil, wspomnień. Dobrze pamiętam, jak w bodajże 2 klasie podstawówki płakałam kiedy nie przychodziła do szkoły. Dała mi wtedy swój kluczyk od pamiętnika, na taki znak, że zawsze gdzieś obok jest. Może to jest głupie, ale gdzieś go mam. Leży w pudełeczku razem z moim pamiętnikiem. Nie wiem gdzie on jest dokładnie, ale wiem, że jest. Takie pamiątki są wspomnieniami, które z chęcią przywraca się parę lat później. Zostają nam one w naszej pamięci do końca życia.
Takie fantastyczne momenty z nią?
Mogłabym opowiadać o nich godzinami!
Nasza rewolucja francuska na korytarzu u niej w domu i wsypywanie sobie płatków miodowych do butów, "przebieranki" kiedy miałyśmy po 9-10 lat, wspólne wakacje nad jeziorem, razem obejrzane filmy, przegadane noce, powierzone nawzajem sekrety, masę wygłupów i zwariowanych pomysłów, setki wspólnych zdjęć. Za parę lat, będziemy to wspominać i uśmiechać się patrząc właśnie m.in. na fotografie. Nie wiem, czy moja przyjaciółka teraz to czyta czy nie, ale niech wie, że jest dla mnie najważniejsza i nigdy o niej nie zapomnę. Nawet gdyby nasz kontakt się kiedyś urwał ( o co modlę się, że to nie nastąpiło) to zawsze będzie w moich myślach, wspomnieniach i sercu. Będzie cząstką dzieciństwa, które będzie mi trudno wymazać. ♥


Znam jeszcze jeden typ przyjaźni. Internetowe... 
Są one.. hm.. bardzo popularne u nas, dzieci XXI wieku, gdzie większość osób siedzi przed komputerami. Nie wiadomo czy 16-sto letnia Magda nie jest 45-cio letnim Tomkiem. W internecie trzeba zachowywać dystans. Nie wysyłać zdjęć nieznajomym, nie podawać swoich danych, dopóki nie przekonacie się o ich prawdziwej tożsamości.
Nie myślcie, że to krytykuję. Wręcz przeciwnie. Sama jestem osobą, która w tym internetowym świecie znalazła tą osobę, na którą może liczyć. Przekonałam się (i mam nadzieję, że to prawda), że Ania nie jest Łukaszem, czy kimś innym. Znam się z nią prawie rok i bardzo się z nią zżyłam. W wakacje rozmawiałyśmy prawie codziennie na Skypie, piszemy do siebie i kiedy przez pewien czas musiałyśmy ograniczyć komunikowanie się ze sobą, było to dla mnie coś, tak jakby odebranie jakiejś cząstki mojej codzienności. Jakby mi ktoś coś zabrał, bez czego nie umiałabym normalnie funkcjonować. Przez krótki czas można zdobyć takie zaufanie do kogoś i przywiązanie, że to się w głowie nie mieści xd Pomimo, że nie udało nam się jeszcze spotkać, to mam bardzo ogromną nadzieję, że wreszcie nam się uda spełnić nasze marzenie i zobaczyć się chociaż na chwilkę. Przytulić się, powiedzieć "cześć" i spędzić razem chociaż to dziesięć minut, które będzie nie zapomniane. ♥



Tak naprawdę to wszystko... Trzy typy przyjaźni, które są znane mi i pewnie większości ludzi. Pewnie i Wam, ale chciałam, żebyście zobaczyli co o tym sądzę i jak wygląda to z mojej perspektywy.

Bo po to są takie blogi prawda? Żeby dzielić się swoimi przemyśleniami i pokazywać nasze zdanie. Niektórych interesują takie blogi i z chęcią na nie zaglądają.

A co wy sądzicie o takich przyjaźniach? Z jakimi typami się spotkaliście? 
Podoba wam się post i chcecie takich więcej? :) 


Buziaki, komentujcie xx 

sobota, 23 sierpnia 2014

Kawa malinowa


Hej. Dzisiaj w ramach sobotniej nudy postanowiłam, że zrobię sobie i moim domownikom, kawę malinową. 
Skąd inspiracja na ten pomysł? 
A o tuż ze zwykłego kartonika śmietanki 12% łaciate. Jeżeli macie ją w domu, to na prawdę polecam wam ją zrobić, bo napój wyszedł boski! 

Jeżeli jej nie macie, to możecie zamienić oczywiście ją na zwykłą śmietankę 12%, a ja podrzucam wam przepis. :)

Składniki:
  • 20 dkg mrożonych malin
  • 1/3 szklanki cukru 
  • 100 ml wody
  • 1l naparu kawowego. (7-8 łyżeczek kawy mielonej)
  • 500 ml śmietanki "Łaciata" 12%
  • bita śmietana, świeże maliny do przybrania

Sposób przygotowania: 

Zmiksować mrożone maliny, cukier i wodę, następnie odcedzić, oddzielając pestki, dodać schłodzony napar kawowy i śmietankę "Łaciata" 12%. Całość zmiksować. Wlać do wysokich szklanek wypełnionych do 1/3 kostkami lodu. Przybrać bitą śmietanką i świeżymi malinami. 

Spróbujecie zrobić? Smacznego :*